czwartek, 12 maja 2011

ganiające się za oknem wiewiórki są o wiele ciekawsze niż egzamin, który mam za godzinę napisać..

kiedy wychodzimy w okolicach 1.oo w nocy z biblioteki, jestem tak zmęczona, że po tym jak M. posmarował mi skronie cudacznym kremem (chińska mięta z jakimiś paprochami :D) i idziemy ulicą, dałam sobie wmówić, że się świecę. jak te odblaskowe drogowe światełka. po pięciu minutach totalnego śmiechu, "ewa, nie, nie świecisz się, ale naprawdę jesteś zmęczona, a ten krem to podobno na ból głowy i zmęczenie, ale to chyba tylko autosugestia..". w każdym razie, krem ładnie pachniał i chłodził. i był FUN.

także.. wiewiórki. albo raczej.. EGZAMIN. idę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz