piątek, 29 kwietnia 2011

Warren Street-Oxford Street-Bond Street- (wysiadka na 3 minuty) -Oxford Street-Victoria -(wysiadka na 20 minut)- Warren Street

+ badylion-badżylion policji, szczególnie na Victorii, tłumy podekscytowanych ślubem (który zbojkotowałam i po 3 godzinach złamałam się na chwilę, żeby zobaczyć suknię, po czym kontynuowałam bojkot) turystów, wykopy/przekopy na Oxford Street (najgorsza.ulica.świata)

+ standardowe zamieszanie z cyklu piętnaście telefonów "where are you", niby jesteśmy pod tym samym sklepem na dworcu, ale nas nie ma, czyli co się dzieje, gdy na jednym dworcu są dwa takie same sklepy.

A wszystko dla dziesięciu minut spotkania i próby streszczenia w te kilka chwil tysiąca spraw. I pan ochroniarz cudownie uprzejmy. "I shouldn't be doing that, but you can go to the platform together. But please pretty lady, don't hop on the train illegally" - ha ha ha. Miłe. Legalnie pożegnałam i legalnie wróciłam. I panu podziękowałam.



Cathrine i Val celebrują. Dzień cały. Od 5 rano. Ja pocelebruję.. esej. Który zamierzam i w sumie muszę skończyć dziś. Przed chwilą jeszcze chwila w Barbicanie. Contemplating life. To jest moje miejsce w Londynie, na wiosenne wieczory ze słońcem odbijającym się w wodzie i rozświetlającym twarze. I tak jak preferuję działanie, konkret, to.. tam mogłabym godzinami siedzieć i właśnie kontemplować. Dziś musiała starczyć chwila. Teraz biblioteka. I piszemy. Bo rano skoro świt trzeba będzie wstać. I do Tate Modern jechać, ale o tym jak już się zadzieje..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz